Inwestycje z poszanowaniem spraw ochrony środowiska, społeczeństwa oraz ładu korporacyjnego (ESG) stają się coraz bardziej modne i popularne. W końcu 2020 roku na świecie ulokowano w nich – po kolejnym roku rekordowego wzrostu – ponad 37 biliony dolarów. Strumień pieniędzy płynący do przedsięwzięć z etykietą ESG wskazuje, że miliony indywidualnych inwestorów chce zrobić coś dobrego dla świata, lokując w nich swoje oszczędności i emerytury.
Nie brakuje jednak ostrych głosów krytyki, wobec tego rodzaju inwestycji. Na wiosnę 2021 roku Tariq Fancy były szef do spraw zrównoważonego inwestowania w BlackRock*, czyli największej na świecie firmie zarządzającej aktywami (7 bln USD) – nazwał sektor ESG „sprzedawaniem społeczeństwu placebo z trawy pszenicznej jako rozwiązania na początek raka”. Otwarcie mówi on, że zachwyt nad ideą ESG wynika z miliardów dolarów przeznaczanych na jej marketing. Nie bez znaczenia jest też rosnąca świadomość społeczna, szczególnie millenialsów, którzy zaczynają bacznie przyglądać się swoim codziennym wyborom i zakupom. I to właśnie oni są największymi odbiorcami idei i produktów ESG.
Pozory dobrej zmiany
W licznych wywiadach i publikacjach Tariq Fancy – który stał się swojego rodzaju sygnalistą problemów inwestowania w fundusze ESG – ostrzega, że nie rozwiąże to spraw zmian klimatycznych czy kwestii społecznych. Natomiast wykorzystywanie jedynie ogólnikowych informacji, produkowanych przez firmy, prowadzi do katastrofy. Stwarza bowiem wrażenie pozornych zmian czy pozytywnego wpływu na otoczenie. Według Fancy’ego kluczowe jest opracowywanie narzędzi do ocen i możliwości porównywania tego typu przedsięwzięć. Zaznacza, że nie można zostawiać spraw klimatycznych czy kwestii społecznych liderom biznesu. Wolny rynek sam nie wypracuje tu skutecznych rozwiązań. Problem w tym, że na przykład ograniczenie emisji gazów cieplarnianych to kwestia dekad. To z kolei okres, który jest już poza zasięgiem motywacji szefów dużych korporacji.
– Przeciętna kadencja prezesa firmy trwa dziś pięć lat i jest najkrótsza od dziesięcioleci. Nie płacą im za myślenie o sprawach długoterminowych – mówi Tariq Fancy.
Uważa on, że rynek sam z siebie nie dokona potrzebnych zmian, niezbędne są działania na poziomie rządów i odpowiedniej legislacji.
– I to nie dlatego, że w biznesie pracują źli ludzie, ale dlatego że system jest zbudowany tak, żeby czerpać zyski. (…) W wielu przypadkach taniej jest wydać pieniądze na marketing. Pokazywać siebie jako firmę działającą proekologicznie czy dla dobra społeczeństwa niż wykonać rzeczywistą pracę nad poprawą swojej działalności w zakresie zrównoważonego rozwoju. To ostatnie jest drogie i jeżeli nie ma kary na przykład w postaci podatku węglowego – to cała ta niedoskonałość rynku będzie trwać niezmieniona – powiedział w rozmowie z dziennikiem The Guardian.
Brak narzędzi
Wiele renomowanych mediów, w tym dziennik Financial Times czy magazyn Fortune, również zwraca uwagę na brak narzędzi. Dotyczy to narzędzi umożliwiających porównanie i ocenę przedsięwzięć z etykietą ESG, przez inwestorów. Przy czym problemem nie leży w braku danych, ale w ich nadmiarze oraz nieporównywalności. Rozmówcy Financial Times zwracają uwagę, że szczególnie przedsięwzięcia dotyczące wpływu na społeczeństwo są bardzo zróżnicowane. Złożoność problemów społecznych i sytuacji panujących w lokalnych społecznościach powoduje, że dostarczane dane mogą być trudne do porównania. Również same metodologie pomiaru nie zawsze nadają się do zastosowania do każdej inwestycji. Przykładem jest próba porównania wpływu na lokalne społeczności firmy fotowoltaicznej w Kenii z internetową platformą z Kalifornii zajmującą się edukacją małych dzieci, co wydaje się niemożliwe.
– Istnieje mnóstwo standardów i różnego poziomu ujawniania informacji. Zrozumienie, które informacje i narzędzia do oceny mają znaczenie to prawdziwe wyzwanie – mówi Amy Clark, manager z brytyjskiej firmy Tribe Impact Capital, zajmującej się doradztwem w zakresie inwestowania w przedsięwzięcia przynoszące pozytywny wpływ dla świata.
Strumień pieniędzy dla dobra świata
Czytając powyższe wypowiedzi warto pamiętać, że nie tylko w USA, ale i na świecie fundusze ESG biją rekordy popularności. Agencja Bloomberg szacuje, że do 2025 roku środki ulokowane w tego typu funduszach sięgną 53 bilionów dolarów. To będzie stanowiło jedną trzecią globalnych aktywów pozostających w zarządzaniu.
W ostatnich latach przedsięwzięcia z etykietą ESG rosły po kilkanaście procent z roku na rok. Osiągnęły łącznie na koniec 2020 roku 37,8 biliona dolarów. Połowa aktywów zainwestowana została z Europy. Jednak Stany Zjednoczone notują w tym roku największy wzrost i w 2022 roku prawdopodobnie przejmą pozycję lidera. Analitycy spodziewają się wzrostu zainteresowania tego typu inwestycjami wśród inwestorów z Azji, a w szczególności z Japonii.
Również prognozy dotyczące rozwoju rynku obligacji ESG są bardzo optymistyczne. Zakładają one do 2025 roku wzrost zaangażowanych środków do 11 bilionów dolarów, z poziomu 2,2 biliona w końcu 2020 roku. Rozmówcy Bloomberga są przekonani, że wzrost zadłużenia ESG prawdopodobnie nie zwolni. Napędzą go firmy, projekty rozwojowe, banki centralne zaangażowane w działania społecznie związane z pandemią czy kwestie ochrony środowiska. Przykładem są unijne zobowiązania (prowadzące od emisji obligacji) w wysokości 100 miliardów euro na wsparcie zatrudnienia czy 750 miliardów euro na pakiet Next Generation. Ma on pomóc UE poradzić sobie z kryzysem spowodowanym pandemią.
__________
* Tariq Fancy dla BlackRock pracował w latach 2018 i 2019. Obecnie prowadzi w Kanadzie The Rumie Initiative, organizację non-profit, którą sam założył. Jej celem jest edukowanie dzieci z niezamożnych rodzin, przy użyciu niedrogich technologii.